Czy za każdym razem, gdy stajesz przed lustrem widzisz w nim tę samą osobę?
Czy na to banalne z pozoru pytanie istnieje równie banalna i prosta odpowiedź?
W ciągu życia wielokrotnie jesteśmy zmuszani do odgrywania różnych ról.
Nie odkryję drogi do Indii stwierdzeniem, że aby temu sprostać ludzie
bardzo chętnie sięgają po maski. Często nie zdając sobie z tego nawet
sprawy. Czy ktoś mógłby powiedzieć uczciwie o sobie, ze nie ma żadnej
maski? Nie znam takich osób, bo czy aby na pewno zawsze możesz i chcesz
pokazać innym, co naprawdę czujesz, co przeżywasz i jakie emocje w danej
chwili się w Tobie rodzą? Prawdą jest, to co już zostało powiedziane
powyżej – okoliczności nas zmieniają, a my wraz z nimi, w zależności od
tego jaką rolę trzeba nam grać, przywdziewamy różne stroje. Człowiek
musi być raz przykładnym pracownikiem, raz dobrym współmałżonkiem, innym
razem przyjacielem, jeszcze innym dzieckiem swoich rodziców. Inną twarz
pokazuje człowiek w pracy, inną w domu, a jeszcze inną w gronie
przyjaciół… Jednak, do czego najbardziej potrzebujemy masek? Otóż
najbardziej są one przydatne w zacieraniu uczuć i emocji (tak! tak!).
Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak wiele osób cenzuruje swoje
uczucia, może nawet sami należymy do tego zaklętego kręgu. Jako ludzie,
mamy bowiem tendencję do tego by nasze uczucia kategoryzować, oceniać i
podawać autokrytyce. Pozwalamy sobie na okazywanie tylko tych uczuć,
które w naszym mniemaniu są dobre. Kiedy natomiast, w mniejszej lub
większej panice, pojawią się w nas te, które osądziliśmy jako złe lub
niewłaściwe, wówczas sięgamy po inną twarz, skrupulatnie i często po
mistrzowsku upychając to, co niewygodne w ogromnej szafie masek. To, co
chcemy ukryć, jest głównym kryterium przy wyborze danej pozy. To strach
przed brakiem akceptacji sprawia, że w zależności od sytuacji i osoby,
maskujemy to, co w nas prawdziwe. Mylnie mogłoby się niektórym wydawać,
że ta swoista „maskarada” dotyczy tylko naszych słabych stron. Otóż nie,
dotyka ona także tego, co w sobie cenimy i uważamy za wartościowe.
W dzieciństwie wraz z przekonaniami o różnych powinnościach, wpaja się
człowiekowi wiele masek, postaw. Twarze te z czasem wrastają w ludzką
naturę, tak, że zaczynamy postrzegać je jako integralną część naszej
osoby. W tym jednak kryje się pewna pułapka, bo to jacy powinniśmy być
nie jest tożsame z tym jacy w gruncie rzeczy jesteśmy. Powinność rodzi
ryzyko spełniania oczekiwań otoczenia, czego konsekwencją może być
oddzielenie nas od autentycznego kontaktu ze sobą. Na dłuższą metę,
skutki życia w maskach bywają zgubne, bowiem zaczynają kierować ludzkim
życiem, i w końcu to my zaczynamy służyć im, a nie one nam – bez nich
nie wiemy, jacy jesteśmy.
Każdy człowiek ma własną historię, świat przeżyć i wartości. Swoją
opowieść. Warto jednak przyjrzeć się swoim maskom, sytuacjom, w których
je przywdziewamy. Zadać sobie pytanie: jak często po nie sięgamy i
dlaczego? Wzmocni to naszą samoświadomość, pomoże rozwojowi i być może
poprawi relacje z innymi ludźmi. Oczywiście próba spojrzenia na własną
osobę bez maski jest podjęciem ryzyka pozbawienia się złudzeń, stanięcia
z sobą twarzą w twarz. Jednak próba taka, może przyczynić się do
nieprawdopodobnego odkrycia w nas, nieznanych nam dotąd nowych
wewnętrznych lądów.
Zatem, otwórz swoją szafę, z której w sekrecie przed innymi – a i często
nawet przed sobą – korzystasz codziennie. Przyjrzyj się jej dłużej,
sięgnij tam, gdzie trzymasz swoje maski. Obejrzyj wszystkie, te których
używasz najczęściej, te na specjalne okazje i te, które zapomniane, leżą
gdzieś na dnie szafy. Odszukaj każdą. Masz je teraz przed sobą. Nie
oceniaj ich, uświadom sobie tylko to, że istnieją i spróbuj je nazwać,
bo może się okazać, że kilku z nich już nie potrzebujesz…